Grupa
Matthew Fort, Apetyt na Italię
Matthew Fort
Apetyt na Italię
Recenzje książek kulinarnych

Ta książka zapowiada się ciekawie już od pierwszych jej stron. Zacznijmy od tego, że nie jest to opis włoskiego gotowania z punktu widzenia leniwego bogacza, który przyjechał na długie wakacje i z kieliszkiem wina w dłoni snuje poetyckie opowieści o tym, jak gotują tubylcy. Matthew owszem jest cudzoziemcem, ale znalazł na swoją książkę pomysł zgoła odmienny od wielu swych poprzedników. Otóż przemierza on Włochy na skuterze, nie wielkim potworze wyposażonym we wszystkie możliwe nowinki, ale na tradycyjnej, niespiesznej Vespie. Ta niespieszność zdaje się jej największą zaletą, podróż ma bowiem mijać nie w rytmie przemykających drzew na poboczach, ale koncentrować się bardziej na przystankach niż na samej drodze.

Matthew Fort wyruszył z południa, z miejscowości Melito di Porto Salvo w Kalabrii. Nie przez przypadek, stąd bowiem 1860 roku wyruszył także Garibaldi, wraz z armią złożoną 10 tysięcy żołnierzy. Dalsza podróż mniej więcej pokrywa się z trasą, którą pokonał Garibaldi w swym wielkim marszu zjednoczeniowym. Z południa na północ, z Kalabrii do Turynu. A po drodze historia, tradycja, pełnia smaków i aromatów oraz ludzie. Autor tej książki wyszukuje drobnych wytwórców, prowincjonalnych mistrzów kuchni, ludzi, którzy nie ulegli jeszcze modzie na jeden smak obowiązujący.

 

Odwiedza różne regiony i próbuje różnej kuchni. Ktoś mówi mu po drodze, że Włochy mówią różnymi dialektami i jedzą różnymi dialektami. Nie sposób odmówić prawdy tej konkluzji. Zresztą takich celnych spostrzeżeń jest w tej książce znacznie więcej. A to wszystko za sprawą mądrej otwartości autora, chęci słuchania tego, co inni mają do powiedzenia i pokazania. Matthew Fort nie wyrusza w tę podróż z gotowym pomysłem na książkę, on dojrzewa do niej wraz z upływającym czasem i z każdym pokonanym kilometrem. Poszczególne osoby opowiadają o swojej historii, o historii swojego regionu, kraju. Snują swoje wspomnienia, częstują, pokazują swoje kuchnie i sposoby gotowania. Ta podróż to włoski duch, włoska familia, włoska tradycja.

 

A pomiędzy tymi opowieściami pojawiają się przepisy na niektóre z dań, których autor spróbował podczas swej podróży. Czegóż tu nie ma?! Możemy sami spróbować przyrządzić na przykład pieczonego królika czy grillowane kotlety jagnięce, upiec chleb z farro i tradycyjną tartę wielkanocną, przygotować sałatkę z ośmiornicy, flaczki neapolitańskie, sos z bakłażanów i słodkiej papryki, risotto z dynią, ravioli z ricottą i ziołami, sardynki po cetareńsku… Długo by można wymieniać. W sumie 60 przepisów, bardzo różnorodnych. Co ważne, autor podkreśla, że starał się pozostać wierny włoskiemu sposobowi gotowania, który w dużym stopniu opiera się na wyczuciu i sporej dawce spontaniczności. Podaje konkretne ilości składników, ale nie odmierza ich po aptekarsku, można z nim gotować stosując miary spontaniczne, garście, szczypty i tak zwane „tyle, ile trzeba”, przyprawiać wedle uznania.

 

To przygoda, którą warto wyruszyć wraz z autorem. Niekoniecznie na starym skuterze. 

Matthew Fort, Apetyt na Italię

OCEŃ WPIS

5.0
liczba głosów: 0
BRAK WPISÓW

DODAJ KOMENTARZ